Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/135

Ta strona została przepisana.

Lecz książę milczał, i tylko polował
Na dzikie boje jeździł, i ucztował,
A o swej żonie przyszłej nie śnił wcale.
Aż jednej nocy po uczcie, po długiej,
Ledwie się do snu pokładli śród zamku
Nagle — dźwięk, hałas, łoskot, jak grom burzy
Zatrząsł zamczyskiem w głębi jego posad,
I wszystkie okna, wiele w zamku było,
W chwili padają z jękiem, wytłuczone. —
Wyleciał książę z mieczem co tchu na dwór
I patrzy — a to żmija siedmiogłowa
Lecąc, wytłukła olbrzymiemi skrzydły
Znów wszystkie pyszne gotyckie szyb krocie — —
Z śmiechem radości i po ziemi wężem,
Sunie się chyżo, sunie przez trawniki
I przez szpalery, ucieka, ucieka —
I znikła z śmiechem — a książę w wściekłości
Przysiągł jej pomstę — aż u bram piekielnych!
I znów budował, i znów okna wstawiał,
A wstawił tyle, co gwiazd w pięknej nocy —
Aliści znowu o północy z burzą
I błyskawicą, żmija przylatuje,
I wszystkie okna z rykiem i ze śmiechem
Wytłukła swemi wielkiemi skrzydłami.
Tu już jak piorun z nagim, lśniącym mieczem
Wyleciał książę, doścignął bieżącą,
I ciął w ucieczce w plecy — ciął i rąbał,
Rąbał na sztuki, że się wolniej wlekła
I tylko czasem łba podniesie hardo
I plunie pianą i ryknie straszliwie.
Lecz już — już leci, doleci swej jamki,
W którą, acz była jaszczurcza i mała,
Cała ogromna w chwili zapadała.
Wtem książę młody skrył miecza do pochwy,
Jak się uchwyci ogona swej żmii,
Jak się nie wgryzie w cielsko paznogciami,
Tak z nią przeleciał aż przez szparkę małą —
I leciał, leciał, pod ziemią, daleko,