On słysząc biblij świętych podań dzieje
Słysząc «Ojcze nasz» dziwił się mądrości,
Lecz nie czuł mistrza, mistrzów, co w koleje
Świata, próśb siedem rzucił — próśb miłości.
On nieraz myślą chciał zgłębiać, nie wiarą
Głębi tajemnic siedmiu próśb człowieka,
I siadł raz, badać, myślą zimną starą
Ojcze nasz Chrześcian.
I w ziemię powieka
Utkwiona była, a na piersi głowa
Spadła w zadumie rozumu ślepego,
I dumał, dumał, a myśl błędna owa
Wlokła go długo do celu tajnego —
Lecz drugiej prośby nie skończył gdy, w dali
Straszliwy rozgrzmot zbudził go z dumania,
Że padł o ziemię — a z głębi wstawali
Martwi, z wieczystych snów śmierci posłania.
W górze archanioł uwisł — a obłoki
Zaszły ciemnością wśród wieków, basz prądu:
Skonał — bo głos ten straszliwy, głęboki,
To była trąba ostatniego sądu. —
Sierota uboga
Wieczorem już późno
Do wielkich wrót Marjackich zbliżyła się proga,
Chcąc się chwilkę pomodlić myślą Bogu dłużna —
Lecz dziady kościelne
Z gorzkiemi słowami
Fuknęły że już późno, że nie dni niedzielne,
I z gniewem zatrzasnęły kościelnemi drzwiami.
Klucz zgrzytnął dwa razy,
Wrzeciądzo spuszczono,