Acz ciemno w duszy i chaos do koła,
Światło się przedrze wschodu promieniami,
Ja wezmę piorun z rąk mego anioła —
O! wszak i dla mnie to niebo z gwiazdami!
Choć wszystko z piersi na świat wyrzucone,
Jeszcze się zbierze dla brata współ-łzami,
A choć ubodą gady otulone —
O! wszak nade mną to niebo z gwiazdami!
Sercem się łamać, jak ewanielicznym
Chlebem, co rośnie mały, ogromami,
I duchem cierpień dzieląc się dziedzicznym,
Spojrzeć w to niebo okryte gwiazdami!
Acz duch pod krzyżem mdleje i upada
A oko ciała tonie w puszcz otchłani,
Choć wrzaśnie szatan z piersi głośno: Biada!
O! wszak i dla mnie to niebo z gwiazdami!
Choć duma piekieł na płonącem czole
Siędzie, i chmury napędzi z gromami!
Po chwili woła duch, białe pachole:
O! wszak i dla mnie to niebo z gwiazdami!
I tak przeleci pielgrzymka ta senna,
Gdy anioł z trąbą stanie nad światami,
To powie Panu dusza bezimienna:
O! wszak i dla mnie to niebo z gwiazdami!
Są chwile w życiu, gdzie serce zbolałe
Po wszystkich burzach padnie w wielką ciszę,