O dzwonku! dzwonku! dzwoń tak co rana
kołysz do snu wśród nocy gwiaździstej
W mej duszy niebios powierzchnia świetlana
Odbija, jako w falach Wisły czystej,
Z wszystkiemi cudy, z wszystkiemi słońcami
Ja je powtórzę — bom wciągnął piersiami!
O ranku! ranku! bądź błogosławiony —
Rosą niebieską zwilż senne powieki,
Piersią Dawida do stwórcy nad wieki
W dali od świata zanucę zbudzony — —
Srebrny dźwięk umilkł, uleciał z wieżyczki
Jak cudny obraz anielskiej twarzyczki.
Z czołem jak słońce, na którem rozwiane
Jak cienie, jasnych włosków spłoty
Jak bławatki, tajną łzą owiane
Oczy jej gwieżdżą — jak maju blask złoty!
Srebrny głos umilkł — uleciał z wieżyczki —
Piosnka aniołka — słonecznej twarzyczki! —
On mi był cieniem jak anioła stróża —
Co mnie wiódł drogą słonecznych promieni,
Co koił serce gdy w niem wrzała burza,
Strącał zwątpienia jak listki jesieni —
Chronił od jadu węża, co po ziemi
Pełzając, groził swem żądłem przechodniom — —
Tryumf aniołom! zgon piekielnym zbrodniom! —
Dla czegoś smutny? — pytają Cię ludzie —
Czemu? z uśmiechem zapyta kochanka?