Później już lecąc kibitki galopem,
W śniegi Sybiru biegliśmy pod knuty,
Ale odbili nasi, lecąc tropem
W ślad za kibitką, z szańcami reduty —
Wśród dział odgrzmotu ja patrzył z dumieniem,
Jak się paliła ta hydra Moskowa,
Ucięto ramię — ale nie z korzeniem,
A hydrze znowu na kark wzrosła głowa.
I powracałem przez śniegi i lody —
O! i doszedłem do ojców mych chatki,
Lecz nic nie było, nic już jako wprzódy
Jeno wspomnienie święte w gruzach — matki!
Może nad tobą, o Polsko zbudzona,
Wzleci znów orzeł biały na sztandarze, —
Ojczyzno nasza, męka twa zliczona
I twe morderstwa zliczone o Carze —
Skronie me siwe pochylam na ręce
I pytam: starcze, czyś ty już nie dziecię? —
Bo zdaje mi się w tylu walk zamęcie,
Że mi się śniło tutaj moje życie! —
Ty młoda Polska, wszak w twej piersi białej,
Jam orle serca jeszcze biją głośno,
Ze wstaniesz silna — Europie całej
Na Alleluja ludów zagrzmieć głośno! —
Hej hej! ja stary, kiedy Bóg pozwala
Włóczyć mi kości dotąd, to nie próżno!
I choć jednego zarąbię Moskala —
A dusza moja już nie będzie dłużna,
Starcze — nad grobem ty marzysz zuchwale,
Tylekroć pewni ginąć za ojczyznę,
Lecz padliśmy na próżno, acz w chwale —
Lecz łza mi znowu upadła na bliznę.
Chwale twej dajem sprawę ojców świętą,
Co lat siedemdziesiąt już we łzach się krwawi,
O! sprawa nasza nie będzie przeklętą,
Twój krzyż co nosim, z grobów nas wybawi! —
Oddałbym połysk tej wstęgi — nieledwie!
Ha! i z radości płakałbym jak dziecię,
Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/220
Ta strona została przepisana.