Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/231

Ta strona została przepisana.

A wąż przeklęty popełzał nikczemnie
W wilgotne skały i ukryte ciemnie,
A za nim ofiar tysiące;
Przekleństwo dziewic tej ziemi,
Z których każda anielskiemi
Skrzydły w niebo jaśniejące
Jeźli czysta, nie uleci —
To z anioła się zszatani,
I przejdzie piekielne dzieci
Życia swego straszydłami —
A wieniec bóstwa na skroni,
Gwiazdy, pogaśnie u czoła
I lilja zwiędnie w jej dłoni,
Opadną skrzydła anioła.
Po raz wtóry po stracie jasności
Zjawił się obraz szatana
W śród ziemskiej nicości,
W postaci tyrana! —
Straszny obraz ducha złego
Co uległ niebios zwycięzcy,
Straszniejszy kobiet bez tego,
Co zwą sercem w mowie ludzi;
Lecz najczarniejszy ciemięzcy
Kształt, co piekło w duszy budzi —
Ha! na to imię duch mój zrywa w płomieniach
I miota się w bezgranic duchowych przestronie,
I duma, i przeklina w męczarni westchnieniach,
Aż w pogardzie umilknie jak głaz przy rozdrożu —
On żelaza przemocą przelewa krew braci,
Niepodległość narodów gasi jak gwiazd lśnienia,
Co drżą w błękicie dziejów od chwili stworzenia,
By ich blaskiem rozjaśnić spraw swoich ciemności —
Ta postać z głębin piekła skarnie wywołana,
To mistrz, brat starszy szatana! —
Jego zwierciadło
Co nas owładło,
Przez hańbę wiodąc do chwały
Lud cały! —