W pierś takich ludów pan nad ziemi szczyty
Swój piorun miota —
Ciało myśli — czyny! —
Szwajcarjo! stwórca cię skrzydły swojemi
Na wieki wieków oddzielił od ziemi!
W chaosie światów — w chwili burzy, chmury
Gdy skamieniały — stanęły twe góry — !
A gdyś cierpiała w mękach Izraela,
Dał tobie zostać matką — matką Tela!
A odtąd burze, prądy reszty świata
Nie przeskoczyły granic twoich progów,
Nie tylko orzeł te kraje przelata,
Lub wtóry orzeł z rzędu ludzi — Bogów —
Co na twych skałach wyrył trzy imiona
Iskrami wspomnień nad późne plemiona:
« Annibal! Karól! Napoleon!»
Z gromem
W dłoniach, minęli twych otchłani brzegi,
Olbrzymie góry karląc swym ogromem
W pędzie jak orły, lub potoków fale,
Wieki po wiekach jak w burzy przebiegi
Wyścigając się, przelecieli w szale —
A niżej imię z twych szczytów strącone,
Jak olbrzym z skały — jak kroi wodospadów.
O ty Burgundjo! pomnisz dni minione,
Gdy on wódz śmiały zszedł w kraje naddziadów,
A klęska jego od Francuzkich granic
Aż nad Lemanu zabrzmiała zwierciadła?
Gdzie także życie miano sobie za nic
I Czajlon święty — a ich pamięć podła!
Lecz odtąd kopyt trzech rumaków dźwięki,
Jak pieśń od miecza, co w arfę uderzy,
Waszych skał nieme powtarzają jęki,
Echem jak hasło od wieży do wieży —
Tak wieki wiekom — plemionom plemiona
Z drgającem sercem z iskrami w źrenicy,
Wtórzą trzy jasne olbrzymie imiona
W głos nieśmiertelny — lotem błyskawicy — !
Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/245
Ta strona została przepisana.