Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/246

Ta strona została przepisana.

Ale po wilkach tę ziemię cudowną
Także despoty pokaziła noga,
Ziemię fal dźwiękiem, burzą gór wymowną
Marzyła także zakuć ręka wroga
Pasterzy cichych i pieśnią zwolonych,
Ubogich w duchu a błogosławionych,
Spierścienić wężem niewoli łańcucha
I wyssać serce narodu — i ducha!
Wtedy łzom twoim w opłakanej doli,
Gdyś wyciągała w kajdanach dzwoniące
Ramiona twoje pomsty błagające —
On co jest ojcem i twórcą wolności,
Ale i twórcą ludowej niewoli,
Widząc pastuszków świat w takiej ciemności,
Dał im wypłakać «wolność!» w tęcz jasności —
I wśród nich dał im na skon kusiciela
Wilhelma Tela!
Milczący, cichy, tajemny jak góry,
W niewoli ziemi, w wodospadów szumie,
Poczynał dumać młodzieniec ponury
Co jest ojczyzna — w wrogów podłym tłumie!
I wezwał z niebios mściciela anioła,
By zgładzić piekieł czarnego szatana,
I porwał strzałę — jak skrzydło sokoła,
A nią powalił w proch swego tyrana —
I znowu ciche w górach dzwonią trzody,
Znowu w dolinach kwili flet pasterzy,
A z skał huczące upadając wody,
Na wieki szumiąc imiona rycerzy.


II.
WASZYNGTON.

Za fal przestrzenią których modre łono
Tajną granicę stanowiło jego,
Był kraj zielony, tej ziemi koroną,
Kraj puszcz i borów i nieba jasnego —