Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/247

Ta strona została przepisana.

O! długo, długo, był rajem swobody —
Długo dzikiemi modlił się pieśniami,
Zanim go święte ochrzciwszy narody,
Kląć nauczyły dzwoniąc kajdanami!
«Kolumbus!»
Woła fala zemstą, zapieniona,
Rozbijając się na skale,
«Waszyngton!»
Odpowiada skała nieskruszona,
Prąc fale — i wieki całe!
Bo prócz jaskółki przeleciał to morze
Człowiek natchniony na łabędziu śnieżnym,
I skrzydeł maszty objęciem lubieżnem
Rozpiął przeczuciem — skąd wstawały zorze —
Ląd! ląd! wycisnął tobie łzy radości,
Obyś był lepiej nie płakał tej wieści,
I nie odsłaniał brzegów zieloności,
Co mszcząc na tobie proroku, boleści
Wydarła tobie wzrok światła jasnego,
Żeś z wstrętem rzucał piekło świata tego —
Z wnętrza tej ziemi, z krwi jej ludzi, krocie
Wydarli ludzie — swoją własną nędzę!
Gnębiąc jej synów, nurzając się w złocie
Hiszpania zguby swej osnuła przędzę —
I jedną piersią mieszkańcy
W niewoli krwawej jęknęli,
I łańcuchami brzęknęli,
Niosąc żal, żal wygnańczy.
Długo ręka tyrana
Gniotła biedne to plemię,
Aż głos kajdan szatana
Co obwiodły tę ziemię,
Odbił się o jasne niebo
I mord się stał serc wszystkich powszechną potrzebą!
I długo długo wzajemne szły mordy:
Raz hufce czarne zajadłych Hiszpanów,
To znów z krwią innych zespolone hordy,
Darły się śmiercią w objęcia Brytanów —