Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/250

Ta strona została przepisana.

Że odtąd niknąc poczynał już w nowiu?
Możeś podążył w swojej błagać sprawie
Pomocy przeciw wrogom? u twych wrogów?!
Wtedy już dumny wróg twój się nadymał,
Raz piersią spólną w życiu ochroniony,
Raz wtóry ziemią spólną zbogacony. —
O! z dźwiękiem arfy wejdźmy w groby ciemne
Tam gdzie złożone ich trupy mordercze —
I nie pytajmy czy tam było serce —
Lecz czy tam dusza była? — kamienie podziemne!
On walczył gromem jak prorok natchniony —
Na cudzych ziemiach oręż wstawiał dzielny.
Aż kiedy przyszedł czas niebem znaczony,
Wstał i znów wśród swych braci nieśmiertelny
Zjawił się młody lew w ziemi obronie —
Wtóry Czarniecki na rodzinnej roli.
Tym tylko olbrzym — co piekielnie boli
W sukmance śnieżnej a w męczeństw koronie. —
I Maciejowic słońce co widziało
Lica w upadku człeka lecz nie ducha,
W ziemi szwajcarów te słowa słyszało,
Co odrzekł Franków podnietom ułudy.
On — wśród narodu tylko ich nie słucha —
Bo nie chce, by lud jego, jako ludy
Cudzą przemocą wsparte — lecz dzierżone
Ręką despotów na skroniach koronę
Swych ojców miały włożoną — —
Gdy zdrój krwi wrogów w koło ciebie płynął —
Tyś się sam pytał: Czemuż ja nie zginął?
Na coś ty, gojąc ból w bitwach zadany
Ku końcu życia, krwawił zwątpień rany —
Ty zatykając krwią płynącą bliznę,
Wielki gladiator przed cyrkiem Europy,
Prorok narodu tyś pod krzyża stopy,
Wołał: Raz jeszcze — bić się za ojczyznę!
Dziś tobie dłońmi narodu wzniesiona,
Nad wieki wielka zieleni mogiła,
Ale jej ciężar mniejszy niż brzemiona