Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/251

Ta strona została przepisana.

Zwątpień, co dusza na skrzydłach nosiła —
I gdy ojczyzna zbudzona
Porwała oręż w swe prawa,
Przybył uczeń Waszyngtona,
A za nim męztwo i sława — —
Lecz sława choć wielka — łzawa.
Jak anioł smutny milczący
Nad grobem świata stojący,
A życie twoje się dzieli
Na hańbę rąk Sosnowskiego,
I na Puławskiej kapeli
Podźwięki Kościuszkowskiego!
I Tell narodu ujrzał wolne dzieci,
Waszyngton skonał śród szczęścia narodu,
Kościuszko wyższy nad nich olbrzym trzeci
Skonał w boleści i chwilach zawodu! —
Dobry syn matki swej w nędzy żałobie,
Nigdy nie zaprze się — i w dzień ubóstwa.
Bo w jej postaci widzi obraz bóstwa,
Bo z piersi wyssał dumę narodową!
Więc ziemio nasza — chwała! chwała tobie —
Tyś już tak bliska z twą wiosną — godową!
O Polsko święta! dumnie wznosim czoła —
Tyś tam jaśniejsza w górze od anioła.
Jak syna swego na krzyż Bóg naprężył
Którego skonem świat stary zwyciężył,
Tak ciebie Boska, jak na lutni stronę
Naciągnął stwórca harmonji stworzenia,
By w nią uderzyć na hymn odrodzenia —
On cię natęża, stroi oczyszczoną —
Stroi — słuchajcież, bo sam w nią zabrzęknie:
Zagrzmi hymn wieków — i na wieki pęknie! —