Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/270

Ta strona została przepisana.

I skrzydło twoje olbrzyma polotem
Powstaje z grobów stęsknione —
Nocy! — za gwiazd kołowrotem
Gonią źrenice omglone! —
Pod płaszcz twój wielki tulisz pielgrzymia dziewico.
Westchnienia tych milionów co śpią zmordowane —
I nad skronie ich zlewasz sny duszy, źrenicą
Uczute — chwilą później jak twój cień rozwiane! —
Dla tych co milczą w cierpieniu,
Dasz pocałunek anioła —
A na tęskniących westchnieniu
Spływasz i uchylasz czoła,
Jasnego jak nów nad twem czołem blady,
Powitany przez Plejady —
A zbrodniarzy oczom ducha
Ciskasz mary zszatanione,
Wrzaski których piekł o słucha
I furje zkajdanione —
I kiedy człowiek senny rzuci łoże,
By swe sumienie zgasić w twojej rosie,
Ha! — piorun słyszy w każdym twoim głosie:
Zatargniesz jego sumienia obroże —
Bo kiedy czarna dusza śród ciemności
Usłyszy cichą fujarkę pasterza,
Która się modli tonami rzewności
Czystością myśli sielskiego pacierza —
O! wtedy w gwiazdy patrząc z trwogą trwóg,
Zaryczy: Jest! Jest Bóg! —
I trącisz arfy twojej strony szeleszczące
Listków miliony,
Łezkami rosy gnieżdżące
Z pod twej zasłony —
I tęskno poseł twych grobowych wieści —
Sowa zajęczy głucho, w śmiechy przytłumione
Głosem sumienia — boleści
Jak dziecię ręką matki zbrodniarki duszone!
I czarno w duszy człowieka —
O! czarniej jak o twem spojrzeniu,