Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/290

Ta strona została przepisana.

I z wstrętem się orły od jadła zerwały —
Skrzydeł swoich szumem kości przeklinały.
I niknie w obłokach skrzydlata gromada
Niknąc zakraka: Biada! Biada! Biada!





TARGOWICA.


Pomarli — a dziś wicher urąga z ich kości,
I czyn własny przeklina ich we własnym grobie!
I tak każden przekleństwo sam gotuje sobie,
W kim tutaj było więcej dumy — jak miłości! —





NA DZISIAJ.


Nad dzieckiem matka niech czuwa — i dmucha
Na pierwsze iskry człowieczego ducha! —
A gdy z kolebki na świat stąpi dziecię
Niechaj go matka powierzy poecie.
A kiedy mąż się w młodzieńcu przebudzi,
Wieszcz — niech Ojczyźnie odda go w miłości,
By szedł sam — aż ojczyzna ludzi
Jemu powierzy a on Ich — przyszłości!





DUMA.


Duma to stroma góra — z której wysokości
Widzim krainy — nicości!