Jak mgława rosa spada łez kroplami,
Z liści drgających skargi westchnieniami!
I jedna «bracie!» woła głosem drżącym,
Druga złorzeczy piorunom Zeusa
Tamte dwie chórem żałobnie kwilącym
Słowiczym żalem wołają Foebusa,
Jękiem samotną ciszę przerywając,
I warkoczami tęsknie powiewając.
A łabędź? — milczy, smutny tajemniczy —
On już nie strzepnie swobodnemi pióry
Ale posępny, cichy i ponury
Cichy jak pierwsza miłość u dziewicy,
Pewno przy zgonie swoją pieśń wyśpiewa! —
Każda z sióstr łzami grób brata obmywa,
I kiedy Zefir po cichem jeziorze
Z głębi do brzegu tonie fal rozorze,
I wleci, i w objęciu topól kona
Słychać głos cichy, drżący, przerywany,
Głos w dzikie skały w tej chwili porwany,
«Ziemio bądź lekką zwłokom Faetona!»
O Atrydach śpiewać chciałem,
O Kadmusie z natchnień chwilką,
Ale lira życiem całem
O miłości gra mi tylko!
O Heraklowych ja bojach
Chciałem nucić z natchnień chwilką
Ale lira w tonów zdrojach
W zdrój miłości wzbiera tylko!
Więc żegnajcie bohatery,
Życie jest miłości chwilką,