Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/34

Ta strona została przepisana.

I wleciał gołąb — motylem — wyżej!
Komarem — w błękit się wznosi
I jeszcze błysnął błękitu bliżej
I zniknął — wiatr go unosi!
Już żeglowało ptaszę w błękicie
Dziewczyna jeszcze wołała,
Bo z jego lotem wiosenne życie
I jej dusza uleciała! —
Dopłynął żeglarz — południe mija
Słońce się tuli do chmury
A ona patrzy czy się nie zwija
Skrzydłem w błękicie z nad góry —
Czeka i czeka, już ponad fale
Mignęła ptaszyna chybka! —
Nie! to w jeziora jasnym krysztale
Swawolna plusnęła rybka —
Już noc zapada — a ona słucha
To jego jasne skrzydełka! —
Nie, to wiatr pusty po polu dmucha,
Ścigając błędne światełka.
Wtem zaszumiało w górnej oddali
I błyskawicą spojrzała,
W świetle księżyca nad falą, w fali
Śnieżną ptaszynę ujrzała —
W dzióbku wianuszek niosła barwinku,
U szyi karteczka biała —
O witaj ptaszku, pójdź do spoczynku
Tu do mnie ptaszyno mała!
Kiedy noc przeszła z świtem poranka
Znowu śle wdzięczną ptaszynę,
Znowu — pozdrowić swego kochanka,
On od niej lubą dziewczynę.
I tak co rana i co wieczora
Ptaszek i wracał i latał
Po nad modremi falmi jeziora
Ciernie jej różą przeplatał —
Raz gdy po rosie uleciał rankiem
Daremnie czeka dziewczyna,