Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/353

Ta strona została przepisana.

Bom tak samotny — że już nie mam słowa,
Słowa w najgłębszych głębiach dzikiej duszy,
Upiór przyszłości — kwiat namiętny w suszy —
Żegna cię — błogosławi swym bólem!
Bądź zdrowa! —





REMINISCENCJA.


Idź gdzie my idziem, rzekli dziecku ludzie,
I skrępowali wolę młodocianą —
Bądź mrówką mrowia — i nie marz o cudzie,
Bądź głaz żłobiącą kroplą niespłakaną:
Określ w granice ciasne pierś zuzdaną!
I na młodości mej skrzydła tęczowe
Uzdę włożyli, bym w śmieciu ich podłem
Gnił jak samolub, i myśli majowe
Zarzynał nędznem ich żywota godłem!
I skrępowali mnie w żelazne dłonie
Że od żelaza zżelaźniała wola!
Serce jak w grobie zamknęło się w łonie,
Usta zacięte krzyknęły: niewola! —
Zdumniało serce — by z ludzi któremu
W żalu się zwierzyć, ulżyć łonu swemu,
I w mej młodości dzikiej zawierusze,
Na czyjej piersi wypłakać mą duszę! —
Ha! szedłem, szedłem, we wściekłem milczeniu,
I znarowiony, darłem każdy kwiatek
Co wykwitł z serca w młodem uniesieniu,
Tak defilując przed ich karli światek! —
I uwierzyli — żem mrówką mrowiska —
I tak jak oni pójdę — uwierzyli! —
Kładąc się w grobów złocone przezwiska
Z pociechą rzekli — myśmy go zabili! —
Nie wiem co na to mówił Bóg milczący,