Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/366

Ta strona została przepisana.
KRZYK SAMOTNY.


Ku tobie dusza, wzbita w polot dziki,
Orlej boleści w chmury ciska krzyki!
Ojcze światłości coś jest bratem ludu,
Co kochasz ludzi na czole z żałobą,
W życiu — nie w mózgach mędrców cud twój cudu;
Boś ty miłością a miłość jest tobą! —
Ku tobie dusza wzbija się w lot dziki
Ssać chmury — w chmury rzuca swoje krzyki!
Tylem przecierpiał — tyle przebolałem!
Tyle pożarów paliło mą duszę,
Lecz nie spaliło! — bo zbrojna zapałem
Silniejszą dotąd była nad katuszę!
O ty! co w głębiach bolejącej duszy,
W czarnych otchłaniach grasz — jak promień słońca,
Dłoń twoja jasna wędziła pokruszy
Któremi wąż spiął ziemię w koniec z końca!
Przed ciebie padam w mej duszy nagości;
Ty serca plany, zwątpienia, gorycze,
Zmaż — a te chwile których nie policzę,
Niechaj stopnieją w słońcu twej piękności!
Lecz daj mi tylko za piekła wścieklizny,
Za straszną walkę — zawody w miłości,
Ach! chwilę! — w której losy mej Ojczyzny
Ujrzę szczęśliwe — jasne — tam! w przyszłości! —
Kiedy na spodzie ducha piekło drzymie,
O! próżno w niebo wyciągać ramiona,
I życiem święte wymawiając imię,
Trzeba w swych braciach rozbudzić — Samsona!
Ramiony ducha z pokorą przed Bogiem,
Trzeba na życia cicho stawać progiem,
Lecz wierzyć siły niezłomnemi
W Boga w niebie — a w siebie na ziemi.
O! bo tam tylko gdzie siła człowieka
Kona — i pęka znużeniem zwątlona,