Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/370

Ta strona została przepisana.

A modlitwą tą z za góry
Polskich ptasząt piały chóry,
I jasne rzesze aniołów
I drzew wichry wśród żywiołów:
Boże! coś odział słońce jasnym blaskiem
By nocy cienie rozegnać w światłości,
Co burzę gromów upłodniłeś trzaskiem
A ciszę głębią ducha głębokości,
Boże, wróć wolność i miłość tej ziemi
Co w pętach skrzydły targa się orlemi! —

Żadna łza bratnia marnie nie przepada,
Drży nieśmiertelnie wśród gwiazd wniebowzięta,
Lecz wielkim sercom na tej ziemi — bieda!
Bo ludzie podli choć ludzkość jest święta!
Boleść i chwała, Boże, dziś nam zbroją —
Nie, że jest wielką, ale że jest — Twoją!

Miłość wielka bez granic — bez końca!
Ty burzysz światy i przemieniasz światy,
Ty będziesz, choć pogasną gwiazdy, słońca,
I w wiekach tylko przemieniasz twe szaty! —
Duch nasz zwycięży! — zdepcze hydrę wściekłą!
Wstanie w ludzkości i przeżyje piekło! —





DO WIELU.




Póki młodości unoszą was pióra
Leccie na góry, o dusze z porankiem,
Tam biała manna błyska zasług wiankiem,
Biada! gdy z was się spóźni w locie która!