Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/42

Ta strona została przepisana.

Czy widziż to dłuto, którego ja ciosem
Przelewam w głaz życie milczenia — a głosu —
O pochwycić ten rylec w dłoń twoją niewinną!
Lecz chłopcze, ty patrzysz znów w stronę gdzieś inną?»
«O mistrzu, mój mistrzu, czy widziż tam w dole
Jak w petach łańcuchów targają się króle?
Sumienie robakiem — a światłem ciemności
O próżno — o biada — o biedni — litości!
O mistrzu, mój mistrzu, tam w dole! tam w dole! — »
«O dziecię ty moje, nierozkwitły paczku!
Weź pędzel ten w barwach tęczy ocierany
I snuj nim twe mary niebieski pajączku,
Aniołku mój młody, w gwiazd cienie odziany —
O czemu pobladłeś — weź rączką niewinną
I rozlej te barwy — nie patrz w stronę inną!»
«O mistrzu, mój mistrzu — już niżej do koła —
Już jasno świat jasny tam gwieździ szczęśliwy,
A nad nim drży postać liliowego czoła —
Już słucham cię mistrzu — o! ten obraz żywy —
Mój mistrzu jak niebo — jak jasno — do koła — — »
Mistrz smutny coś szeptał i dziecię się śmiało,
On usta na czoło położył dziecięciu,
Lecz dziecię jak listek w tęsknocie zadrżało —
Lecz dziecię usnęło w mistrzowskiem objęciu.





ŻELAZNA RĘKA.
BALLADA.


Na górze hałas i wrzawa wesoła,
Bo lud pobożny w świątecznej odzieży
Tłumnie się garnie pod mury kościoła,
Albo z powrotem do swych domów bieży —
Jak białe owce do owczarń pasterza
Tłumnie lud bieży — Pańskiego przymierza —