«O pójdę, pójdę!» jak rzekła zrobiła,
Już wóz zaprzęgli wołami,
Drużki i drużby duchem sprosiła,
Jadą, las odbrzmiał śpiewami —
Czy to ptaszęta w rannej godzinie
Tak nucą poranek cały? —
Nie to śpiew dziewcząt płynie i ginie
Z skały przelata do skały: —
«W kalinowym lesie
Woda kamień niesie
Na nim Maryś stała
Swe włosy czesała. —
Co włosek upadnie
To woda zagarnie. —
Płyńcież moje włosy
Do matki w roskoszy,
Gdy tam przypłyniecie
Przed wroty staniecie,
Pytajcież ode mnie
Czy tęskni beze mnie.» —
Siedzi na wozie zgraja ucieszona:
Naprzód starosta zwyczajem,
A na tył wozu, djabła niewidoma
Usiadła postać nad krajem. —
Jadą i jadą, kościół niedaleko,
Przez łąkę z głośnemi śpiewy,
«Niech dziad się dąsa, już trumny wieko
Skryje niedługo te gniewy!»
Wtem wóz zaskrzypiał — wichry zawiały,
«Cóż to» Pan młody zawoła? —
Lecz nieme drzewa do koła stawały —
«Gdzież jest drużyna wesoła? — »
Biada! on leciał ku narzeczonej,
Co stanęła zalękniona,
I biegnąc zdrewniał w dęba zmieniony —
W gałęzie poszły ramiona —
A panna młoda, brzoza z białem łonem,
Warkocze długie rozwiewa
Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/67
Ta strona została przepisana.