Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/76

Ta strona została przepisana.

I wicher zahuczał i ciemność zapadła
A w borze ojciec znikł z synem,
Tylko się w lasu głębie przekradła
Boleść z westchnieniem jedynem! —


II.

Do koła jasne gmachy tęczowe,
Łuk sklepień iskrzy gwiazdami,
Motylich skrzydeł wstęgi różowe
Drżą po nad kwiatów gajami.
Roskosz to marzyć w cudnym od ogrodzie
Tam łąki, gaje i skały —
Ze skał spadają wody w zachodzie
Słońca złocone kryształy;
Śpiew rzewny w koło — radości krzyki,
Służebne kołują duchy;
Oto w podziemiu ojciec duch dziki
Zdjął z syna swego łańcuchy —
I na najwyższym słonecznym tronie
Sadza bladego młodziana,
Wzrok jego błędnie w niebiesiech tonie
I włosów mnogość rozwiana —
Do koła duchy w arfy trącają
Anielskie pieśni,
Niebu rówieśni
Śpiewają!
Syn nieruchomy siadł na wyżynie
Wieniec mu kładą na skroni,
U nóg mu strumień niebieski płynie,
Arfę mu dają do dłoni —
Lecz on jak martwy upiór grobowy,
Uśmiech ma dziki — dziecinny,
Ojciec wykrzyknął «Synu bądź zdrowy!
W twej tęczy szacie niewinnej —
Odtąd twe duchy memi duchami
Padną przed słońca promieniem,