Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/87

Ta strona została przepisana.
FRANCESCO.
BALLADA.


Co wieczora o zachodzie,
Ledwie gwiazda zadrży w chmurze
Donna Marya już w ogrodzie,
Cicho biega po marmurze —
Jak kaskada z stopni zlata,
Lubego objęciu rada;
Zapomina resztę świata —
Leci w przepaść jak kaskada —
Już wieczorna mży godzina,
A Francesco piękny, młody,
Stąpa cicho gdzie dziewczyna
Czeka z pieszczót swych swobody.
Stąpa — staje między kwiaty,
A cień w trawach za nim goni —
Księżyc sunąc się nad światy,
To się skryje to odsłoni —
Don Francesco patrzy — w dali
O cudownyż to widoku!
Marya śpiąca w kwiatów fali,
Tak spokojna! Zwolnił kroku —
Patrzył w lica w długiej chwili,
Czy ją zbudzić czy nie zbudzić? —
Nad nią słowik tęsknie kwili,
Chceż kochanka słowik łudzić?
Ujął warkocz dla pieszczoty
Wplótł weń kwiatek jaśminowy;
W ręku zadrżał kwiatek złoty,
Jaśmin woni — oh! grobowej —
I chciał lubą śniącą mile
Pocałunkiem cichym zbudzić;
Słowik jeszcze chciał po łudzić,
Śpiewał — kwilił — jeszcze chwilę —