Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

przechwałki... „Z jednej strony nie wypada przyznać się, z drugiej nie wypada nie przyznać się” — nikczemna teorya. Ludzkość znajdzie sama w sobie dosyć mocy, aby żyć dla cnoty bez wiary w nieśmiertelność. Moc tę zaczerpnie z miłości ku swobodzie i powszechnej równości.
Rakitin unosił się, zaczynał już tracić panowanie nad sobą, aż naraz zatrzymał się, jakby sobie cos przypomniał.
— No, dość już tego — rzekł, uśmiechając się z przymusem. — A ty się czego śmiejesz? Uważasz, że jestem płytki?
— Nie, tego nie pomyślałem. Mam cię za człowieka inteligentnego. Uśmiechnąłem się, ot tak sobie. Rozumiem, że możesz być rozgoryczony. Z całego zachowania się twego widać, że sam kochasz Katarzynę Iwanównę i zazdrosny jesteś o Iwana.
— I o pieniądze Katarzyny. Czy tak?
— Nie, nie myślałem o pieniądzach. I dla czegóżbym cię miał obrażać?
— Wierzę, skoro tak twierdzisz. Ale niech cię dyabli wezmą razem z twoim Iwanem. Czy ty nie rozumiesz, że i bez miłości dla Katarzyny można niecierpieć twego brata? Ciekawy jestem, za co go mam lubić i dlaczego nie mam go obmawiać, skoro on mnie obmawia.
— Nigdy nie słyszałem, żeby cię Iwan obmawiał. On nigdy o tobie nie mówi ani źle, ani dobrze.
— Ale ja wiem, że parę dni temu u Katarzyny Iwanównej oczerniał mnie w najstraszniej-