Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/123

Ta strona została przepisana.
ELKA.

Jak cię nudzę, to powiedz, a ja wtedy przestanę mówić. Ale — ja ci coś chciałam powiedzieć. Tylko może się ze mnie wyśmiejesz... co?

JULKA.

Nie — nie będę się z ciebie wyśmiewać Elko.

ELKA (nieśmiało).

Ja bardzo się teraz zmieniłam Julko — bardzo — bardzo. Gdy tak leżałam nieruchoma i milcząca całe dnie i całe noce, to ty myślałaś, że ja śpię. Ale ja nie spałam. Ja ciągle myślałam. I przyszłam do przekonania, że ja jestem zupełnie inna jak dawniej. Ja jestem za głupia, żeby ci tak dokładnie powiedzieć w czem ja się zmieniła, ale ja to czuję... Ja jestem teraz jakaś lepsza... Dla czego to Julko?

JULKA.

Dla tego, że tak wiele przecierpiałaś Elko. Ci, którzy mówią, że cierpienie uszlachetnia, nie kłamią.

ELKA.

Może ty masz racyę. Bo z początku, to gdy sobie przypomniałam i... jego, co on zrobił, to mnie ogarnął taki gniew, że gdybym go była zobaczyła, byłabym go zabiła. A potem w miarę, jak codzień więcej płakałam, serce mi jakoś miękło i ten gniew przechodził. Teraz już tylko, kiedy o nim myślę, to nie mam siły na gniew. A to, jak on ze mną postąpił, to widzę, jak przez mgłę.