Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/129

Ta strona została przepisana.
ELKA (zatrzymując ją).

Julko, trzeba jutro kazać zamek przerobić.

JULKA.

Dlaczego?

ELKA,

Bo... on... ma także klucz. To nie dobrze... Po co?

JULKA (zatrzymując się).

Czy sobie nie ufasz Elko? W takim razie ja nie pójdę tam, gdzie mnie posyłasz.

ELKA.

Nie Julko. Ja sobie ufam... Tylko ja... jemu nie ufam.

(stoją obie na środku sceny).
JULKA.

Ty zaczynasz mnia zastanawiać Elko.

ELKA.

Zmieniłam się — starsza, zmieniłam się — nic innego. Idź! idź!...

JULKA.

Idę, bądź zdrowa!

(całuje wychodzi).



SCENA III.
ELKA, KAROL.
(Elka pozostawszy sama zbliża się do stołu zapala lampę, pije kieliszek malagi, w którym macza biszkopcik. Ruchy