Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/137

Ta strona została przepisana.

to przyszło na usta moje tak nagle i tak na pozór brutalne. Ale ja ci to opisałem... zanadto tęskniłem, zanadto szamotałem się w tej matni. Ja... ciebie... ciebie kocham i zdaje mi się... co mówię, jestem pewny, że ja ciebie jedynie, ciebie kochałem od pierwszej chwili, gdy ten próg przestąpiłem.

JULKA.

Więc to mi chciałeś powiedzieć?

KAROL.

To... i jeszcze coś więcej. Julko...

(zbliża się do niej).
JULKA (odsuwając się wyniośle).

Odemnie zdaleka!...

KAROL.

Nie lękaj się!... nie chciałem cię znieważyć. Ty dla mnie jesteś tak piękną, tak czystą, tak niedoścignioną, że jedynie słowem mojem chciałem cię zakląć w statuę, przed którą mógłbym otworzyć duszę swoją.

JULKA.

Nie chcę słuchać dalej — niepowinnam.

KAROL.

Dlaczego? Przeciętna kobieta może tylko nie odczuć tego, co we mnie w tej chwili się dzieje. Ty wysłuchać mnie możesz i powinnaś. Tyś sama winna temu co się stało!