Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/149

Ta strona została przepisana.

nalny. Wpadłam do pań, aby wam zrobić scenę — to była moja pierwsza wizyta — potem przyszłam w sentymencie i w żałobie — to była druga wizyta — wreszcie zjawiam się po raz trzeci i oznajmiam paniom, że — jestem zaręczona.

JULKA (spokojnie).

Pani bardzo nerwowa.

NINA.

Okropnie. Dla tego robię masę głupstw. Ale moje przyszłe małżeństwo nie będzie wcale głupstwem. Ktoś bardzo, bardzo dobrze — z sytuacyą, ze stanowiskiem, majątkowo dla mnie odpowiedni. Słowem, dziś najzupełniej nie żałuje tego, że się z Karolem rozstałam. Nawet mu wdzięczna jestem. Skoro go panie zobaczą, niech mu to panie powiedzą.

JULKA.

My nie będziemy widzieć więcej męża pani.

NINA.

Och! dlaczego? Tak surowo, to źle. To wcale nie jest zły człowiek, tylko sam nie wie czego chce... Ot — mężczyzna! Ale grunt ma niezły. Ja się za nim wstawiam. Niechże panie go tak ostro nie sądzą... Ot — ja chyba mam prawo mieć do niego duży żal, a przecież jest przeciwnie... No — a teraz o cóż chodzi? co mi panie mają do powiedzenia?

JULKA.

Już nic. Wobec teraźniejszego, świetnego usposobienia pani i wobec tego, że się pani zaręczyła...