Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/156

Ta strona została przepisana.

ze mną żenić, to byłby zupełnie nie przychodził... A przecież sama mówiłaś, że czekał na ciebie nieraz na ulicy i chciał do ciebie mówić, ale mu nie pozwoliłaś...

JULKA (hamując się).

Elko! Elko!... lepiej nie chciej się dowiedzieć prawdy.

ELKA.

Ja teraz już wiem całą prawdę, Julko, szkoda, żeś przedtem z nim nie pomówiła... on byłby się tak nie martwił i nie zmizerniał, wiedząc, że ja znów nie jestem taką zaciętą.

JULKA.

Jeszcze ci jedno powiem Elko. Zastanów się nad tem. Chcesz być żoną Karola. Ale pomyśl... jaki to człowiek. Jemu się dziś ty podobasz, jutro Nina — pojutrze kto inny...

ELKA.

O nie! teraz już chyba tak nie będzie. On się przekona, że ja go prawdziwie kocham, skoro mimo wszystkiego przebaczam mu i on będzie mnie już stale i wiernie kochał.

JULKA.

Chcesz prawdy, a więc posłuchaj mnie Elko! Tylko pamiętaj — że zmuszona, zmuszona mówię ci to wszystko. Chcę cię ocalić przed to samą. Wolę, ażeby cierpienie twoje było strasz i wielkie, ale pozostaniesz z niego uleczona.