Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

teraz z tragedyi tej wyjdziesz odrodzona moralnie. Zmysły twe przeszły katorgę, serce twe łkaniem swojem obudzi twój umysł. — Powiodę cię ze sobą do moich ukochań, do moich ideałów, do mojego świata!...

(mówiąc bierze rękę Elki, powstaje i zwolna posuwa się ku oknu, prowadząc za sobą Elkę, która zasłuchana idzie za nią powoli — Julka powinna to mówić prosto a podniośle, bez przesady).

Świat to inny... bez wrażeń osobistych, bez własnego ogródka boleści... Pracować tam trzeba nie dla siebie, lecz dla tych, którzy po nas przyjdą, rzucać szczeble i podwaliny, a gdy trzeba i swe serce i życie za taką podwalinę oddać!...

(otwiera okno; wicher — zdaleka widać domy miasta oświetlone jasno).

Tam jest ten świat Elko! Tam wśród tej illuminacyi nieustannej wyszukać trzeba tragiczną ciemnię i ból! Ja cię nauczę wsłuchać się w ten głos, który z głębin miasta aż tu do nas płynie. Ja cię nauczę rozumieć tą skargę i wtedy ujrzysz przed sobą zakres wielkich, olbrzymich obowiązków... I wtedy cierpienia twoje wydadzą ci się ziarnkiem piasku wobec bezmiaru cierpień ogółu!...

ELKA.

Czy ja temu podołam Julko! Czy ja temu podołam!

JULKA.

Podołasz — bo przez ból twój staniesz się hartowną jak stal, a względem nędzy i nieszczęścia drugich miękka jak wosk. Ja — Elko — nie potrafię odczuć tak i pojąć cierpienia, jak ty je