Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/63

Ta strona została skorygowana.
ELKA (wzruszając ramionami).

E!... co mnie to obchodzi!

(idzie do Karola).
JULKA.

Dajże mu spokój, nie budź go!

ELKA (gniewnie).

No!... zostaw! nie widziałam go prawie dwa dni. Przychodzi nad ranem, potem leci niby do redakcyi... Karol!.. Karol!... nie śpij!...

(Karol mruczy nie wyraźnie, odsuwając ją ręką).
ELKA.

Pocałuj!

KAROL (przez sen, zatulając się w szal).

Daj mi spać!

ELKA (ściągając z niego szal).

Nie śpij! No!.. przywitaj się zemną.

KAROL (gniewnie zrywa się, wyrywa jej szal, owija się nim i kładzie się).

Zostaw mnie w spokoju!..

ELKA (do Julki, która siedzi przy biurku i pisze).

Widziałaś jak się ze mną obchodzi? Nie — tego już za dużo. Przychodzi tu odpoczywać po nocnych hulankach... Widziałaś?..

JULKA.

Widziałam — i znajduję, że masz to, na coś zasłużyła. Pozwól mu spać...