Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cicho! ty także jesteś idyotka! To przecie takie gadanie niech dojdzie do biura, to tatę spensyonują i co?... Przecie tata w ósmej randze dopiero. Wiesz ty, co to jest. Ta jakby szósta ranga to cztery tysiące dla mnie, a dla was po trzydzieści...
Zachłysnęła się. Przyparła Melę do muru.
— Ty... pamiętaj sobie. Jak mi puścisz parę z ust przed kim, to nie jesteś moja córka więcej. Rozumiesz?
— Ja... to Nakoneczna...
— A tę wiedźmę wyrzucę na piętnastego... a jak nie zechce, sądownie. Już ja mam na nią przyczyny... Ja z wami porządek zrobię...
Sapała głośno. Ale Mela uchwyciła ją za rękaw.
— Proszę mamci!
— Czego?
— A... może... doktora...
— Jeszcze czego! Chcesz odrazu, aby tato umarł?
— Ja?
— Ty! Taki rzeźnik oberznie mu nogę, ażeby sobie potem się na niej uczyć. Tacie