Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

bie wspaniałą, nie odczutą, nie zrozumiałą nigdy moc rezygnacyi. — Powiedziano mu: »umarłeś za życia« — a on bez słowa buntu — wyrok ten przyjął. Dał ten dowód cnoty abnegacyi i całej potęgi filozoficznej, sięgającej w morze wyschnięte heroizmów życiowych.
Felicyan w tej chwili na błysk, na minutę był prawdziwym tragicznym herosem.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Opisać dnie, opisać miesiące, w których wlecze się taka przygasła egzystencya? I poco? — Kto jej nie widział, kto jej nie miał obok siebie — nie zrozumie. Kto ją przetrawił w chwilach tragicznej melancholii — ten powie: za nikłe, za blade... Rósł bowiem wtedy sam przed sobą do rozmiarów gigantycznych bohatera i był nim rzeczywiście. Taka drobna postać, taki marny wór ciała i kości, rzucony w bezmiar wszechświata i nagle predestynowany na duszę, wyniesioną na najwyższy szczyt bólu i rezygnacyi.
Ile chwil nocy bezsennej, tyle wyroków śmierci, podpisanych na siebie samego.
I przeczytanych, wyłkanych w posmaku chwil ostatnich.