Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

wdówce« — tak nie mogą dosyć się nasłuchać i nacieszyć tą »cudowną« operetką.
— I powiadam ojczusiowi, coś nadzwyczajnego... wszyscy chodzą po kilka razy... Więc i my, choć to właściwie post... Ale stryjcio kanonik pozwolił. I nawet musiałam mu opowiedzieć i grałam mu wyjątki i walca...
Dulska najeża się cała.
— Dziwi mnie! — mówi — dziwi mnie bardzo, że ksiądz kanonik...
Ale Zbyszkowa przerywa, trzepiąc rękami:
— Ach! nie, nie... Stryjcio ma tylko zarzuty przeciw kabaretom. Tego nie toleruje. Operetka — to co innego.
Dulska coraz więcej się jeży.
— Moja droga! — mówi, wskazując na drzwi — daruj, ale zwrócę ci uwagę, że tam jest Hesia i Mela...
— Więc?
— Więc proszę cię, nie mów nawet tego słowa: kabaret. To sobie wypraszam. Dziewczęta moje nie powinny nawet wiedzieć, że takie coś jest w mieście i że tam kobiety chodzą...
Zbyszkowa wzrusza ramionami.