Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

było już na stolcu prezydenckim dwóch Brajburów, i nigdy miasto nie wyziewało tak »skandalicznych« zapachów, ani nie tonęło w takiej mazi błotnej, jak za czasów panowania onych Brajburów. Lecz także nikt z taką dobroduszną »familiarnością« nie prowadził posiedzeń, jak oni. Z wysokiego swego wiedeńsko-wyplatanego stolca, Brajburowie sypali dowcipy lokalne, zrozumiałe, drgające pulsem miastowego życia, śmieli się szeroko i wesoło, i zdawało się chwilami, że porwą się gościnnie i zawołają:
— Proszę bomby Pilznera z czapeczką dla całej sali!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Tak.
Kochano Brajburów, czczono ich i chlubiono się nimi »u Lwowi«. Byli to synowie grodu niezwalczeni i wspaniali. Na Strzelnicy Brajburowie wiedli rej i byli wyrocznią. Królami kurkowemi byli często, i trzeba było widzieć, jak taki Brajbur, wystrzelawszy sobie koronę, kroczył na czele mieszczaństwa ze srebrnym kogutem u łona!