Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaczęła się spowiedź.
Wielce ciekawa, skomplikowana i najzupełniej nie nadająca się do powtórzenia. Proboszcz sapał, kręcił się, wzdychał, ale chłonął w siebie ten stek nieprawości, który buchał na niego przez czeluście kratek. — I to, co słyszał, było niepospolicie wybitne, a przecież Zbyszko zaledwie tysiączną część swych »nieprawości« roztoczył przed uchem wujcia panny Brajburzanki. Lecz w ciszy swego przynoszącego ładne dochody ogrodu i parafii ksiądz proboszcz mało miał kontaktu ze sprawami świata, uczęszczającego do kawiarni Amerykańskiej i Teatrałki. Więc i to, co słyszał, przejęło go strachem i grozą. Mimo to, chłonął dalej słowa Zbyszka, podziwiając mimowoli »szczerość«, z jaką on ujawniał swe nieprawości i wszeteczeństwa życiowe. Teraz jednak powoli nastąpił pewien zwrot w tonie słów Zbyszka.
Młody Dulski bowiem, wyłuszczywszy nieprawości, dobrał się do przyczyny onych.
Z całą perfidyą i umiejętnością wykazał, iż wszystkiemu, co się stało, winne było wychowanie. I tak, Felicyan Dulski po drodze