Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

osób i to bez splendoru. Tymczasem Brajburowie wystąpili z korowodem i przepychem, przypominającym chyba wjazd Ossolińskiego. Szły Brajbury za Brajburami, przeważnie w kontuszach i deliach. Nosili je buńczucznie i dziarsko. Kobiety były strojne świeżo i u dobrych krawcowych. Felicjan ginął pomiędzy Brajburami, tonął w tej powodzi aksamitów, atłasów, guzów koralowych, turkusowych, pasów słuckich i czaplich piór u sobolowych kołpaków. Cała uwaga natężona była na te brajburowskie przepychy — i publiczność, wypełniająca kościół, na nich tylko zwracała swe oczy. Frak Zbyszka, jego niepoczesna »zlumpowana« postać dziwnie kuso i nędznie odbijała przy rosłych, futrzanych, bogatych figurach Brajburów. Przytem Zbyszko stracił jakoś rezon, osowiał i wlókł się do ślubu niechętnie i bez fantazyi. Był nawet tak »nieawantażowny«, jak mówiła Juliasiewiczowa, że w klanie Brajburów dziwiono się po cichu wyborowi »Miluni« — i choć podziw ten był cichy i dyskretny, przecież musiał dojść echem do uszu Dulskiej.
Sytuacyę pogarszała Juliasiewiczowa, bar-