Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

czas było okryć nagość dziewiczego ciała jakąś moralnością. Orszak formował się, i oto Hesia wkroczyła do świątyni półnaga, śliczna, różowa, bezczelna i uszczęśliwiona.
Za nią wlokła się, starając przybrać odpowiedni majestat — Dulska, wsparta na ramieniu prokuratora i mając za sobą Felicyana, bardziej pergaminowego, niż kiedykolwiek — prowadzącego mamę Brajburzynę w lśniącej srebrno atłasowej sukni.
A dlatego był ten kolor wybrany, że jest praktyczny — bo niech tam Bóg ją do swej chwały jak najpóźniej powoła — ale wiadomo, że starsze panie w szarych sukniach chowają. A więc będzie już jakby znalazł.
Świątynia była złota od światła i zielona od kwiatów. Purpurowe sukno aż zaścielało stopnie schodów kościelnych. Cała serya księży, odzianych złocisto, asystowała proboszczowi, który z pewnem rozrzewnieniem na poczciwej twarzy przyjmował przysięgę Zbyszka, a surowo spoglądał na twarz Felicyana, nazywając go w głębi duszy emerytowanym rozpustnikiem.
Z mniejszą surowością, ale zawsze bez