Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

punktualnością prokurator Brajbur z posagu Miluni, zdjęło z pensyi Zbyszka kondykt i tem samem dało mu pozór kogoś, przyczyniającego się do wydatków domowych. Lecz Milunia szybko wyciągnęła swą łapkę po ową pensyę, i ani dostrzegł Zbyszko, jak stanął w roli Felicyana, tylko z tą różnicą, że miał znacznie wyższą kwotę w »kieszonce«, jak jego ojciec.
I tak powoli, spokojnie zanurzał się Zbyszko w dobrobyt kołtuński, asystując z rezygnacyą temu »wynaturzeniu« ze siebie nawet ironii, która dawniej stanowiła podstawę jego poglądów życiowych.
Szarpiąc się w ciągłym braku i niedostatku, mając na karku żydów i matkę, zionął żółcią na system i środowisko, z którego powstał.
Obecnie kosztował spokoju i »wszystkiego w domu«, przyznając w głębi duszy, że to »wszystko w domu« jest wygodne i wcale przyjemne.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Czasem jeszcze ogarniał go jakiś żal, jakiś wstyd. Coś tam drapało go w głębi pa-