Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

Pewnej nocy długo bardzo Felicyanowi nie dane było zasnąć. Zbyszkowie byli przed wieczorem, i Milunia przychwyciła w jadalni wracającego z kawiarni Felicyana. Ucałowała go po rękach, zapędziła do kąta pod piec, tam troszczyła się o jego zdrowie i litowała się nad jego zasuszoną cerą. Wieczorem późnym w sypialni Dulskich pani Dulska odbijała sobie rewanż, poniewierając Felicyanem, zapewne w celu, aby od tej czci nie przewróciło mu się w głowie. Przez godzinę odmawiała mu wszystkiego i dziwiła się, jak mogła zaprzepaścić swą młodość, cnotę i piękność, dla takiego kretyna. Wreszcie, wyczerpana — umilkła.
Zasnęła.
Czerwonawe światełko lampki, płonącej przed Matką Boską, odbijało się w doskonale wyfroterowanej podłodze, nad której »glancem« wyziewała ostatki sił cierpiąca na gruźlicę kości biodrowej Kasia. Ale u pani Dulskiej żartów pod tym względem nie było. Czy świątek, czy piątek — podłoga musiała świecić się i być tak gładka, jak tafla lodu.
Gdzie niegdzie tylko tańcowały po tej po-