Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

wnej, miastowej rozpusty. I jeden z tych epizodów powraca doń uparcie. Jakaś dziewczyna, »prywatyzująca« gdzieś w starym, przecudnym zaułku koło kościoła Dominikanów. Są tam (jeszcze i teraz) domy dziwne, jak mury twierdzy z okienkami wązkiemi, z których, zda się, lada chwila jakaś kartaczownica wypluje całą masę kartaczy. Tam mieszkała ta dziewczyna. Dulski usiłuje sobie przypomnieć, jakie miała imię. Nie pamięta. Chce i nie może. W żaden sposób nie może.
Ale to wie, że miała długie, śliczne włosy i chodziła po domu z rozpuszczonemi włosami. Lśniły się i pachniały. Dulski owijał temi włosami swe ręce, czasem okręcał szyję. Śmieli się wtedy oboje.
I płacił jej bardzo mało, ale przychodził często. Później zapomniał o niej. Dlaczego — nie wie. I już kiedy był zaręczony, zaszedł wypadkiem do kamienicy za Dominikanami. On nie wie teraz, poco — czy żeby zobaczyć dziewczynę o długich, lśniących włosach, czy co innego... On teraz nie wie. Tylko to wie, że trafił na stróża, a stróż go poznał i powiedział mu: