Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pragnę!...
(A więc mordu?...)
Zdaje się, że tak!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Nie pomogło nic.
Felicyan leży i leży.
Już kilkakrotnie nie tylko Cascara Sagrada, ale i Morisson był na tapecie. Następnie Rigollot oblepiło całe bolące biodro. Nawet wystąpiły nakadzania z ziół pektoralnych i kilka szklanek uniwersalnej... maliny. Felicyan poddawał się tej kuracyi bez skrzywienia. Był jakby bez woli i pragnień. Cały tylko dyszał i żył majaczeniami gorączkowemi, które zaczynały być dla niego drugiem, pełnem i właściwem życiem. Odkrywał w sobie i przed sobą jeszcze nie wyeksploatowane światy. Tylko, poza sobą cisnęło się na niego i tłoczyło coś fatalnego, coś pełnego zaduchu i błota, coś przypartego do jakiegoś silnego muru, który go odgraniczał od wiosennych, miłych, pełnych powietrza i światła młodości. Odwracał swą istotę wewnętrzną od tych pozostawionych i przebytych zaułków i zwracał się całą siłą ku owym ciekawym bytom