Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale baba pokręciła głową.
— Nie, nie.
Znów przesunęła ręką.
Wreszcie odeszła od łóżka.
— I co? — pytała Dulska — cóż poradzicie?
Ale Nakoneczna zrobiła tajemniczą minę
— Chodźmy do kuchni.
Wyszły.
I znów stanęły naprzeciw łuny, bijącej od rondli.
— Z wielmożnym panem gospodarzem jest źle — zaczęła Nakoneczna.
Dulska się obruszyła.
— Jakby było dobrze, nie byłabym was wezwała.
— Wielmożnemu panu gospodarzowi noga spróchniała.
— ?...
— No... jak noga u szafy albo u krzesła.. A może i nie cała noga, a tylko jakie tryby albo oś... nie wiedzieć...
Dulska uprzejmie zaproponowała.
— Więc może Nakoneczna coś poradzi...
Ale Nakoneczna odmówiła.