Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

właściwie są, jak echo doskonałości Najwyższych.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Pani Dulska spojrzała w stronę męża. Ogarnął ją żal, złość, i zaczęło się w niej gotować.
Nie dość, że tak późno wśróbował się do tego Wydziału krajowego i tyle lat spędził niepotrzebnie w magistracie — teraz jeszcze dopełnia miary, chorując bez sensu i ładu.
Jeżeli tak dłużej potrwa — będzie źle.
A kto jej zapłaci za to, że była tyle lat jego żoną?
To musi być zapłacone i to suto.
W oczach Dulskiej migotało tyle złości, że Felicyan naciągnął na siebie kołdrę, nie chcąc, aby te ukośne, złe promienie dostawały się do niego bezpośrednio.
— Szlagby cię trafił! szlagby cię trafił niedojdo!... — zakłębiło się w głębi psyche pani Dulskiej.
Lecz zaraz poprawiła się.
— Nie teraz... nie teraz... niech dojdzie do szóstej rangi! choćby do siódmej...
Łypnęła w stronę Matki Boskiej.