Galiota parowa była uroczyście próbowana na rzece pod Filadelfią; od punktu wypłynięcia wymierzano jej szybkość z dokładnym zegarkiem w ręku i przekonano się, że galiota spełniła jak najdokładniej zadanie. Wkrótce potem podobnie uroczyste doświadczenie odbyto wobec tłumów i pod kierunkiem gubernatora Pensylwanii, który na galiocie Johna Fitch’a zatknął flagę Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Czyżby kto temu uwierzył, że mechanik po tak świetnem powodzeniu nagle przestał być witany oklaskiem i popierany? Wskutek niepojętego zastoju umysłowego nie przypuszczano, aby nowy wynalazek miał jaką przyszłość przed sobą. Fitch w oczach współczesnych uchodził za człowieka, pozbawionego zmysłu praktycznego, szydzono z jego zapału, gdy mówił, że przyjdzie dzień, w którym statek jego przepłynie Atlantyk.
Wszelako Fitch, pokrzepiony przez jednego z najwierniejszych mu przyjaciół, doktora Thornton’a, nie zaprzestawał ulepszać swego systemu.
Jedenastego maja 1790 roku statek parowy, płynąc pod wiatr, odbył drogę z Filadelfii do Burlington z szybkością siedmiu mil na godzinę. Tak piękny rezultat był jeszcze nie wystarczający do przywrócenia wiary w żeglugę parową. Z finansowego punktu widzenia przedsięwzięcie to narażało tylko na koszta, nie przynosząc żadnego zysku, akcyonaryusze więc przedsiębiorstwa nie poczuwali się do obowiązku wspierania dłużej nieszczęśliwego Johna Fitch’a. Zerwano z nim. Napróżno zrozpaczony wynalazca zapewniał, że jedno jeszcze wysilenie, a dzieło jego dojrzeje, że ma plan gotowy do wykonania. Napróżno utrzymywał, że blizki jest dzień, w którym statki parowe przepłyną Atlantyk. Żartowano z niego, poczytywano te słowa za przywidzenia. Zmęczony, zniechęcony, John Fitch postanowił opuścić ojczyznę; myśl jego zwróciła się ku Francyi.
W 1792 roku inżynier amerykański wylądował w Lorient. Jakkolwiek opatrzony był listem rekomendacyjnym konsula francuskiego w Filadelfii, Saint-Jean-de-Crévecoeur’a, który
Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/239
Ta strona została uwierzytelniona.