zany został na śmierć przez trybunał rewolucyjny, który nieco później wysłał pod gilotynę znakomitego Lavoisier’a.
Lud rozszalały, pragnący krwi, sam wystawił rusztowanie dla Bailly’ego; prowadzono go na nie wśród złorzeczeń i zniewag tej samej ludności, której był niedawno bożyszczem. Nieugięta stałość jego charakteru nie zachwiała się ani na chwilę. Gdy deszcz drobny ziębił jego członki, jeden z oprawców rzekł: »Ty drżysz, Bailly«. — »Tak, mój przyjacielu, lecz to z zimna« — odrzekł uczony.
Sylwian Bailly stracony został 21 listopada 1793 roku; liczył 57 lat życia.
Podczas opłakanej wojny francusko-pruskiej w 1870 r. wiedza przychodziła również w pomoc patryotyzmowi. Jakkolwiek oblężony Paryż nie miał swego Archimedesa, przecież balony i gołębie, wysyłane z fotomikrograficznemi depeszami, pozostaną na zawsze chlubnem świadectwem genialnych zastosowań fizyki w sztuce wojennej. W czasie oblężenia Paryża znajdujemy również obrońców, nieszczęśliwszych wprawdzie od swych przodków z 1792 roku, niemniej jednak odważnych i poświęconych ojczyźnie.
Do bohaterów tej epoki zaliczyć winniśmy Gustawa Lambert’a, dowódcę wyprawy francuskiej do bieguna północnego, który jako prosty żołnierz wstąpił do wojska. Gdy Paryżanie wykonali ostatnią wycieczkę z Buzenval 19 stycznia 1871 r., Lambert biegł najpierwszy, wystawiając śmiało pierś na strzały nieprzyjaciela. Wkrótce potem padł, ugodzony kulami, i zakończył życie w ambulansie Grand Hôtel.
Wstępując w ślady Rzymian z epoki bohaterskiej, wolał umrzeć, niż być zwyciężony.