od innych? Czy myślicie, że w podobnem towarzystwie nie będzie doskonale reprezentowaną geometrya, fizyka, astronomia?«
Arago, przytaczając powyższy wyjątek z tego ciekawego, nie wydanego dotąd dokumentu, dodaje: »Condorcet nie myślał tu tylko o Madrycie«.
Po śmierci Fontenelle’a żaden członek Akademii nauk nie chciał po nim objąć prezydentury ze względu, że musiałby się poddać zwyczajowi wypowiedzenia pochwały na cześć kolegi nieboszczyka. Wskazywano Mairan’a, który po wielu wahaniach objął tymczasowo krzesło prezydyalne do chwili stanowczego wyboru. Wreszcie jeden z najskromniejszych członków towarzystwa, Granjean de Fouchy, zajął to stanowisko pod warunkiem, że nie będzie nigdy zmuszony do naśladowania Fontenelle’a.
Zacny ten prezydent zajmował krzesło prezydyalne lat trzydzieści. Jakkolwiek nic nie działał, czuł się przecież znużonym dolegliwościami wieku. Jedni na następcę po nim pragnęli wybrać Buffon’a, inni Bailly’ego. Granjean zwrócił uwagę na Condorcet’a, najmłodszego kolegę, na który to wybór zgodziła się Akademia.
Condorcet nie szczędził niczego, aby się okazać godnym tego wyboru. Na brak zresztą materyału do pracy nie mógł się uskarżać. Zmarli akademicy w czasie od 1666 do 1699 r., z których żaden nie był uczczony na posiedzeniu publicznem, z głębi grobu przypominali się o spłacenie im należnego długu. W tę też stronę zwrócił się Condorcet.
Przedmiotem do wypowiedzenia mów pochwalnych byli słynni uczeni: Huygens, Roberval, Picard, Mariotte, Perrault, Roemer i inni.
Chociaż Condorcet nie poniżał w swych mowach pochwalnych Fontenelle’a, to jednak przekonał uczonych, że znał lepiej od synowca Corneille’a kwestye, o których tenże pisał. Zresztą styl Condorcet’a jasny, zwięzły zachwycił wszystkich z wyjątkiem małej garstki starych akademików, przywykłych do czczej frazeologii autora Wielości Światów.
Wiedza, równie jak historya, nie pragnie komplimentów.
Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.