na to nieme pytanie. Thauret był mu nieznany osobiście i wspomniał ostrzeżenie detektywa. Jął podejrzywać, że list może być podrobiony. Barnes obawiał się, że da temu wyraz w słowach i wszystko popsuje. To też było dlań wielką ulgą, gdy Miss Remsen podeszła do Thaureta.
— Cóż słychać z panem Mr. Thauret? — rzekła. — Rada jestem żeś się pan zdecydował przybyć. Mr. Van Rawlston, Mr. Thauret jest przyjacielem mego narzeczonego.
To uspokoiło w pełni gospodarza.
Thauret był bez kostjumu, ale miał w ręku małą torebkę i został wprowadzony przez służącego do garderoby męskiej. Nie chcąc budzić podejrzenia, nie udał się tam za nim Barnes, ale stanął blisko drzwi. Niedługo wyszedł mężczyzna przebrany za Ali Babę, a detektyw ruszył za nim.
Komnaty urządzone były z przepychem orjentalnym. Salon główny przedstawiał wnętrze pałacu sułtańskiego, mniejszy salonik przemieniono w jaskinię Aladyna i urządzono odpowiednio.
Zanim jeszcze zebrali się wszyscy goście rozpoczęto tańce, a Barnes, mając ciągle Ali Babę na oku, włóczył się pomiędzy parami. W chwili gdy wszedł sułtan z Szecherezadą, podszedł do nich zaraz Ali Baba i jął z nią tańczyć. Stojąc w kącie, wodził spojrzeniem za tą parą, gdy nagle uczuł dotknięcie i ujrzał przed sobą człowieka, jak on ubranego.
— Musimy być ostrożni, — rzekła maska — by Ali Baba nie podchwycił hasła: Sezam!
— Nie rozumiem pana! — odparł Barnes.
Tamten spojrzał nań bystro przez maskę, potem zaś odszedł bez słowa.
Strona:Guzik z kamei (Rodriques Ottolengui).djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.