Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/40

Ta strona została przepisana.
—   36   —

ścięłaby ſię iak lód w żyłach, twoie oczy wyſkoczyłyby iak gwiazdy z ich siedliſk okrężnych, twoie gęſte rozpoſtarłyby się kędziory, a każdy poiedyńczy włoſek powſtałby do góry na kſztałt kolców zżymaiącego się iéża. Ale ta wiecżności taiemnica nie ieſt dla ucha ze krwi i ciała — ſluchay! o ſtuchay! ſtuchay uważnie! ieśliś kiedy twoiego oyca kochał....

HAMLET.

O nieba!

DUCH.

Tedy pomściy się iego haniebnego i nad wyraz nienaturalnego zabóyſtwa.

HAMLET.

Zabóyſtwa?

DUCH.

Zabóyſtwa! każde zabóyſtwo ieſt ſzkaradne i haniebne, ale to ieſt więcey iak ſzkaradńe, nie naturalne i nie do wierzenia.

HAMLET.

Wymień mi co żywo ſprawcę, ażebym na wyścigi z myślą ſamą, ku zemście pośpieſzył.

DUCH.

Teraz ieſteś takim, iakim cię mieć chcę; musiałbyś też bydź bezczułym, abyś się na to nie obruſzył, Słuchay tedy Hamlecie, udano iakoby mię iadowita gadzina ſpiącego w moim ogrodzie ukąſiła. Tą zmyſloną przyczyną śmierci moiey, oſzukano całą Danie.