chybił raz bodaj, możesz przyjść do pałacu, a natychmiast oddam ci się sam na pożarcie.
Przystał na to bóg, a król wrócił do Atori. Nie zapomniał przyrzeczenia, z którego wykręcić się nie mógł, i musiał teraz koniecznie zostać okrutnikiem i mordercą.
Zawezwał ministra swego, opowiedział mu przygodę, a mąż ten, pomyślawszy przez chwilę oświadczył:
— O panie! Wszakże mamy w więzieniu skazanych na śmierć zbrodniarzy. Trzeba ich wysłać bogu. Widząc, że dopełniasz przyrzeczenia,
zwolni cię może z ciężkich warunków.
Król zgodził się, powiedziano tedy skazańcom:
— Daleko, poza miastem rośnie drzewo, w którem mieszka bóg bardzo łasy na ryż. Ten kto mu zaniesie miskę ryżu, wolny będzie i posiądzie łaskę jego.
Codziennie wyruszał radośnie jeden ze skazańców do drzewa i nie wracał.
Zbrakło jednak rychło skazańców. Minister polecił sędziom wydawać jak najsroższe wyroki i uwzględniać jeno niezbite dowody niewinności, ale i tego nie starczyło, tak, że musiano poświęcić bogu złodziei.
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/213
Ta strona została przepisana.