Strona:Ignacy Chrzanowski - Ostatnie utwory Klemensa Junoszy.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

tworzyć całokształt życiowy, lecz zakreśla sobie pewne sfery, które zna nawskroś, odczuwa subtelnie i rysuje doskonale. Żyd, chłop, mieszczanin, szlachcic — oto świat, po za który prawie nie wychodzi utalentowany pisarz. A trzeba mieć rzeczywiście rozległy zmysł spostrzegawczy, maesteryę niepoślednią, aby, pomimo tak zacieśnionych ram, tak wyspecyalizowanych tematów, nie powtarzać się i nie wpadać w manierę. Każdą powieść Junoszy czyta się z wielkiem zajęciem, bo w każdej autor ze swojej obfitej skarbnicy obserwacyjnej daje coś, co pociąga, a często wprost chwyta za serce.

Oto np. w „Zagrzebanych[1] co za doskonały typ, dzisiaj już tylko we wspomnieniach kołaczącego się rezydenta. P. Symplicyusz Jajko nie jest bynajmniej darmozjadem, który ciągnie ku dymiącemu kominowi Bynajmniej. Do każdego dworu i dworku, gdzie zawita, wnosi za sobą pracę, trzeźwość i światłą radę. Wszędzie też jest niecierpliwie oczekiwanym i mile witanym gościem. Sam dużo przeszedł w życiu, patrzał na wiele wypadków i licznych znał ludzi, z czego wyniósł doświadczenie bogate, którem chętnie się dzieli ze swymi przyjaciółmi. Jak zaś umie być przytomnym, świadczy jego wpływ na losy mieszkańców Maciejowa. Maciejów, chociaż coraz bardziej obcinany i obkrajany, przechodził jednak z ojca na syna i pozostał w rodzinie. Obecny właściciel, p. Mikołaj, na włos nie różni się od swoich przodków. Gospodaruje według starej metody, zabiega, oszczędza i dzięki temu bieda nie zagląda pod jego dach. I dobrzeby się działo p. Mikołajowi, gdyby nie zmartwienia, których mu przysparzają własne dzieci. Pani Lucyna, rozkapryszona rozwódka i przedwcześnie znudzony p. Karol, czują się na wsi zagrzebanymi. Chcieliby wylecieć w szeroki świat dla zrobienia t. zw. karyery. Oboje męczą starego

  1. Zagrzebani.” Powieść z życia wiejskiego Klemensa Junoszy. Warszawa, u Gebethnera i Wolffa, 1897 r.